Friday, December 11, 2009

Nie dałem napiwku. Czy pójdę za to do piekła?


Jesteśmy wciąż społeczeństwem na dorobku, więc uważam, że napiwek to sprawa uznaniowa, w zależności od jakości usługi. Dlatego też kolesiowi, który ostatnio dostarczał nam pizzę do firmy nie tyle nie machnąłem ręką na resztę (choć tak planowałem początkowo), ale wręcz z premedytacją czekałem, aż mi całą resztę wyda.

No bo co w końcu kurczę blade? (że zacytuje Mikołajka z reklamy na wiacie przystankowej)

Nie dość, że musiałem iść po odbiór tej pizzy sam do drugiej recepcji w innym budynku (bo się bidula zgubił), to jeszcze jedną z pizz (zawsze mam problem z odmianą tejże przez przypadki) dostaliśmy zupełnie inną niż zamawialiśmy (w ogóle ryba na pizzy, łeee...). No więc mimo szczerych chęci reszta została w kieszeni, a właściwie została rozdana składkowiczom. Kiedy po chwili okazało się, że dostaliśmy też inne zamówienie, poczułem się tym bardziej usprawiedliwiony.

A oto inna moja historia związana z drobnymi napiwkami:
http://repatriacja.blogspot.com/search?q=recesja

No comments:

Post a Comment