Thursday, February 24, 2011

Kanar? Kanarka?

Miłe zaskoczenie w autobusie (już nie 180). Wskakuje do środka sympatyczna dziewczyna, wyciąga spod kurtki zawieszoną na szyi legitymację i prosi o bilety do kontroli. Fajnie. Sympatyczna odmiana w porównaniu ze smutnymi panami sprawdzającymi bilety, których łatwo zresztą rozpoznać. Tylko jak nazwać taką kontrolerkę? Kanarka? Kanarkowa?

Wednesday, February 23, 2011

Wyngiel przewiezli


Wojna będzie, przed wojną też był...

Sunday, February 20, 2011

Zza pawilonów...


Się ktoś napracował... Mural zza pawilonów przy Nowym Świecie.

Saturday, February 19, 2011

Moja gówniana obsesja


Wiem, że mam obsesję na temat tych psich gówien, ale chyba nie jestem w mniejszości...

Oto nowa kampania miasta. Ja sądzę, że to kolejne tysiące wywalone w błoto (by nie powiedzieć w gówno). Ci, którzy sprzątają po swoich psach, sprzątać będą nadal. Ci, którzy nie sprzątali, nie zaczną sprzątać mimo puszczenia w miasto tysięcy torebek na odchody.

Proponuję (jako dyplomowany konsultant PR, a co!) zaangażować do kampanii weterynarzy. Właściciel każdego psa musi raz na jakiś czas się do weterynarza udać. Nawet ci, którzy srają psami na gorszych osiedlach. Taki weterynarz podczas każdej wizyty mógłby zapytać, czy pan/pani sprząta (mniejsza o odpowiedź i o to, czy ta odpowiedź będzie prawdziwa), chodzi o wywarcie jakiejś minimalnej choćby presji. No i każdemu na odchodnym też weterynarz mógłby wręczyć torebkę.

Ale to nie wszystko - do tego megadrastyczna kampania na temat tego, że psie gówna to syf, bakterie i zarazki, w które wpadają małe dzieci na trawniku. Pamiętam przykład z UK, kiedy dziecko zatarło oko rączką, którą wcześniej upadło w psią kupę. Efekt - dziecko prawie straciło wzrok w jednym oku. Takich kampanii nam trzeba, a nie jakichś billboardów z torebkami.

No i na koniec - niestety - kolejne drastyczne pociągnięcie. Podatek od psich kup dla wszystkich. Z tych pieniędzy finansowany zakup sprzętu do sprzątania psich kup i ludzi przy tym pracujących. Dlaczego dla wszystkich? Otóż jeśli nałożymy go tylko na posiadaczy psów, ci stwierdzą, że skoro płacę to mogę srać psem bezkarnie i do woli i do tego nie sprzątać. Podatek dla wszystkich ma ten sens, że również ludziom nie będącym właścicielami psów zależy na czystym mieście, a widząc srającego psa i niesprzątającego po nim właściciela, będą mieli więcej przekonania (i racji) by zwrócić takiemu uwagę - "panie, ja płacę za pana psa sranie, pan posprząta, bo zadzwonię bo straż miejską".
Tak jak zagranicą podatek od śmieci. Dzięki temu jest dyscyplina i sortowanie.

Oczywiście wszystko to przy zachowaniu skutecznych i przede wszystkim rzeczywiście egzekwowanych kar dla właścicieli srających psami.

P.S. Z rozliczenia wyszło mi, że dostaniemy w tym roku tylko 200 zł zwrotu. Co rok coraz mniej... Life is brutal. Podatki też.

Monday, February 14, 2011

Kardynał, metro i psie kupy

Potrójny myślotok będzie dziś.

Kardynał z Krakowa znowu podpadł. Niespełna rok temu wyrwało mu się o pochówku na Wawelu, czym przyczynił się do niemałego kryzysu politycznego i społecznego. Teraz dzieli i rządzi fiolką krwi Jana Pawła II. Sorry, ale Macharskiemu nie dorasta do pięt.

ZTM rozpisał konkurs na wykonanie gadżetów promujacych budowę drugiej linii metra. Tak jakby kogoś trzeba było przekonywać, że budowa jest konieczna. Nic to. Widocznie projekt unijny zakładał produkcję gadżetów to trzeba to zrobić. Tylko że projekt jest tak szpetny, że żadna agencja nie chce się za te szkaradztwa zabrać. Nie lepiej było przeznaczyć w ramach projektu te kilkaset tysięcy na pokrycie peronów choć na jednej stacji listwami w wypustkami ostrzegającymi niewidomych przed krawędzią? A tak ZTM się będzie nadal zakrywal ustawą, która ich do tego nie zmusza, a niewidomym serce wciąz będzie szybciej bić przy zbliżaniu się do krawędzi peronu.

Na temat kup już się tu niemało nagardłowałem. Nic mi to nie dało. Nadal jestem mocno w tym temacie w... zdenerwowany. Zwłaszcza po przeczytaniu informacji, jak to urząd dzielnicy Bemowa oddał producentowi nieużywane odkurzacze do psich odchodów, które dzielnica dostała do testowania. Powód? Nikt nie chciał zająć się zbieraniem kup i dlatego nawet nie przetestowali sprzętu. No bo niby jak to tak zmusić jakiegoś urzędnika do odkurzania kup? Toż to poniżające. No i OK. Wciąż będziemy uprawiać ten slalom miedzy kupami...

Sunday, February 13, 2011

Poczucie wyższości i polskie bezrobocie

Dziś odwiedziłem nowy sklep Wierzejki, który otworzyli nieopodal. To już drugi w okolicy, czyli mała ekspansyjka, używając słownictwa biznesowego. Ale dobrze, bo i dobre mięsiwo tam mają. Wzburzyła mnie jednak jedna scena. Jedna kobieta - i to nie ta z tych marudzących starszych klientek - zaczęła pouczać i instruować jedną ze sprzedawczyń, że ta jej nie taki kawałek schabu czy jakiegos pasztetu kroiła. Kiedy użyła słów "Ogarnij się kobieto!", pomyślałem, że się przesłyszałem. Zrobiła to z takim poczuciem wyższości, że gdybym stał zaraz za nią w kolejce, to bym się nie powstrzymał, tylko zwrócił jej uwagę. Na szczęście sprzedawczyni, powiedziała trzeźwo: "Proszę na mnie nie krzyczeć".

Cała sprawa już miała się zakończyć, kiedy kasjerka (będąca chyba szefową zmiany) PRZEPRASZAŁA za zajście klientkę, tłumacząc, że to nowy sklep, nowe pracownice a "wie pani, jak teraz trudno o kogoś do pracy". I tutaj nastąpiło moje drugie zdziwienie. No bo jak to jest w końcu z tym polskim rynkiem pracy: za wysokie zasiłki czy za niskie płace?

Friday, February 11, 2011

Meller

Redaktor od "Playboya" i celebryta zniecierpliwił się na łamach swojej gazety, pisząc, że nie zagłosuje już na PO. Słusznie. Do wymienionych przez niego: nierozliczonej afery hazardowej, lokalnych aferek wyborczych, chaosu na kolei, inwigilacji dziennikarzy, uległości wobec Rosji przy rozwikływaniu katastrofy smoleńskiej i gaf Komorowskiego, ja bym dodał niespełnione obietnice wyborcze, brak jakichkolwiek działań w kierunku reformy finansów publicznych, rozdymanie administracji (akurat uwierzę, że Komorowski niezależnie od rządu decydował przy zawetowaniu 10-proc. zwolnień, miał partyjny prezydent wszystko podpisywać!), brak zapowiadanej likwidacji Senatu, gmeranie przy emeryturach, podniesienie podatków, katastrofalna sytuacja w służbie zdrowia, zamknięte i niszczejące Orliki... Czy to nie śmieszne, że jedynym ministerstwem, które zbiera w miarę dobre noty jest ministerstwo kultury? Tam nie ma się po prostu do czego przyczepić, bo to taki bezpieczny niedecyzyjny urząd.

Thursday, February 10, 2011

Płyta

Ostatnio obiegły media informacje, jakoby mieszkania w wielkiej płycie znów wracały do łask. Akurat...! Wystarczyło zobaczyć, kto robił badania, na których media oparły swoje materiały. Jedna z sieciowych agencji nieruchomości. Dlaczego media dają sie tak mamić, ulegać manipulacji, a przez to same manipulować?

Tak, z mediami w Polsce jest coraz gorzej...

Przecież to jasne jak słońce jakiej jakości są mieszkania z wielkiej płyty. W Warszawie 75-80% ofert mieszkań to właśnie płyta. Do tego skandalicznie droga. Nic więc dziwnego, że nie chce to pójść. A jeśli ludzie już kupują to dlatego, że praktycznie nic innego nie ma.

Nic więc dziwnego, że agencje robią wszystko, by pokazać walory tych mieszkań. Dziwię sie tylko, że media dały się na to złapać. Co prawda jeden z serwisów przepytywał mieszkańców bloku o wadach (zimno mimo ocieplenia, hałas związany z cienkimi ścianami), ale to tylko tyle krytyki.

Monday, February 7, 2011

Bagażnik

Ostatni cieplejszy (choć jeszcze nie wiosenny) weekend spożytkowałem na umycie i odkurzenie auta. Przy okazji uświadomiłem sobie, jaki bajzel uzbierał mi się w bagażniku. Dwie puste skrzynki po ziemniakach i słoikach od teściów z Dolnego Śląska, torba z siedmioma butelkami po Ciechanach (wożę to jak głupi, bo szkoda mi wywalić, a polskie przepisy są tak ułomne, że bez paragonu nie chcą przyjąć butelek), no i prawidziwy hit - łopata. Kiedy na początku grudnia przysypało mocno, Poznań ruszył po coś do odkopania auta, bo plastikową domową szufelką to ja sobie mogę po głowie podrapać. No a że wszyscy pomyśleli podobnie, kupno poręcznej saperki w Warszawie było cudem. A że auto trzeba było jakoś odkopać, a lód skrószyć - Poznań kupił łopatę, którą była. A że zajmuje całą szerokośc bagażnika to trudno... I tak ją będę woził, jak kretyn, aż wraz z nowym mieszkaniem nie nabędę drogą kupna piwnicy tudzież komórki lokatorskiej. Na szczęcie idealnie wpasowała się z brzegu i nie zajmuje miejsca.

Saturday, February 5, 2011

Pan PAN

Zagotowałem się. W piątek tuż przed końcem tygodnia pracy dzwoni do mnie dziennikarz z Panoramy TVP 2, który na gwałt potrzebuje prof. Jerzego Zdanowskiego, arabistę, do nagrania "setki" w temacie ostatnio popularnym. Jako że nie miałem go w bazie ekspertów, musiałem podzwonić do w sumie 3 osób, by go namierzyć, ostatecznie dodzwoniłem się też do samego profesora, pytając, czy mogę jego numer przekazać gościowi z "Panoramy". Wieczorem oglądam serwis i co widzę? Wypowiedź Jerzego Zdanowskiego podpisana "arabista, PAN". To wtedy się zagotowałem. Dziennikarz dostaje ode mnie namiar, to mogłem przynajmniej oczekiwać, że podpisze wypowiadającego się "SGH". No tak czy nie? Albo pan profesor zażyczył sobie inaczej (w co wątpię), albo dziennikarz olał podpis, bądź ten od pasków miał za mało miejsca. Oj zadzwonię ja sobie do pana redaktora w poniedziałek, zadzwonię... To musztarda po obiedzie, ale po prostu zapytam: why?

Friday, February 4, 2011

Gimnastyka

Ja tu po prostu nie pasuję... Czekam z utęsknieniem, aż zrobi się cieplej, kiedy będę mógł znowu zacząć chodzić na basen czy w końcu umówić się z kimś na granie w nogę. Ta siłownia to tak trochę z musu. Dlaczego do niej nie pasuję? Rozmowa w szatni między dwoma dużymi panami:
"Co dzisiaj robisz?" - pada pytanie. Myślę sobie, panowie ustalają plany popołudniowo-wieczorne. Ale gdzie tam. Odpowiedź brzmi: "Triceps". Na to ten pierwszy z kolei: "A ja brzuch dziś robię". No i powiedzcie sami, jak tam można wytrzymać?

Jeśli dodam do tego ogromne lustro, przed którym każdy z tych panów obowiązkowo zatrzymuje się, by przygładzić odzież, czuprynę oraz wetkąć sobie zamszyście słuchawki w uszy przed wejściem na salę ze sprzętami, chyba mnie zrozumiecie. I nie pociesza mnie nawet fakt, że klub przenosi się na dół i będzie więcej miejsca (ciekawostka - w miejsce po SilverScreenie na Puławskiej), więc nie będę musiał czekać aż jeden pan z drugim łaskawie opuszczą wiosła, co by Poznań mógł pomachać sobie jak zwykle przez 1,5 kilometra.

Choć przyznam też, że pozory moga mylić, bo panowie są świadomi ogólnej sytuacji polityczno-społecznej. Jeden powiedział (podczas kiedy drugi wyciskał ilestam kilo), że niedługo nie trzeba będzie wyjeżdżać do Egiptu, by na ulicach poczuć takie atrakcje jak w Kairze. Kiedy tylko okaże się, jak naprawdę wygląda stan finansów w Polsce, a gmeranie w emeryturach okaże się nieskuteczne, ludzie naprawdę mogą wyjść na ulice co najmniej tak jak kilka lat temu na Węgrzech. Ciekawe przemyślenia...

Wednesday, February 2, 2011

Fryzjer

Nie będzie tym razem o słynnej restauracji w Kazimierzu, choć karmią tam dobrze ;).
Ja o tym dosłownym... Odradzam męskiego fryzjera w Europleksie na Puławskiej. Zapisałem się tam na siłownię (czy też: gimnastykę), aby przez miesiące zimowe nie sflaczeć. Przy okazji dostałem kupon-zniżkę na usługi w ichnim salonie fryzjerskim. Myślę sobie - i tak muszę iśc do fryzjera. Ta myśl była nazanaczona błędem od pierwszego momentu, kiedy mi zaświtała w głowie. Czułem się na fotelu jak obiekt eksperymentu. A potem i tak się okazało, że tyle ścinania na nic, bo właściwie wszystko zostało. Aż dziwne, że nie zauważyłem tego od razu. Chytry dwa razy traci, Poznań! Nic na fryzjerze za sprawą zniżki nie zaoszczędzilem, bo musiałem w ciągu niespełna miesiąca wybrać się pod nożyce ponownie.

Tym razem jednak wybrałem sprawdzoną panią Krysię w zakładzie fryzjerskim pod blokiem. A właściwie panią Małgosię. Poszło jak z płatka i zapłaciłem stałą stawkę, czyli zwanzig. A przy okazji nasłuchałem się, jak to pani Małgosia z właścicielką zakładu nie zamkną na tydzień interesu, a zamknąc miały, by pojechać na wczasy. Gdzie na wczasy? Ano do Egiptu polecieć miały. I wszystko jasne...