Saturday, November 24, 2012

Sunday, November 4, 2012

2 listopada

2 listopada, jak każda polska rodzina korzystająca z wolnego dnia, wybraliśmy się na zakupy do IKEA Targówek. Znaleźliśmy, co trzeba. Oczywiście z minuty na minutę gęstniał tłum w parku handlowym. Wiedziałem, że o ile łatwo było tu wjechać, gorzej będzie z wyjazdem przez te parkingowe ronda i estakadę nad trasą toruńską. Była jednak godz. 14:00, czas nie gonił, więc powoli toczyliśmy się do przodu w kolejce aut. Co jakiś czas wpuszczałem z boku samochody (i tak nie chciałem blokować tych maleńkich skrzyżowań jak burak). Koleś za mną (wąsaty pan po 50, sądząc po obciachowej tabliczce z imieniem na desce rozdzielczej Robert mu było na imię, obok na fotelu pasażera starsza pani, zapewne mama) ze trzy razy już na mnie zatrąbił. Za czwartym razem zaciągam ręczny, wychodzę, podchodzę do gościa i przez uchyloną szybę mówię mu: "Po co pan trąbi? Przecież widzi Pan samochody, przez pana trąbienie i tak przecież szybciej stąd nie wyjedziemy". Usłyszałem odpowiedź, na którą zabrakło mi argumentu: "No bo wszyscy akurat musieli na zakupy przyjechać".

Szacun

Szacun dla warszawiaków za to, że w te dni, kiedy wspominamy zmarłych pod tablicami z krzyżami w miejscach, gdzie Polacy przelali krew dla obrony ojczyzny, pojawiły się znicze i były one przez cały czas zapalone. Przynajmniej wszystkie te, które mijałem w Śródmieściu.